Poszukujemy - Odkrywamy

Poszukujemy - Odkrywamy

wtorek, 9 lipca 2019

Niemieckie tajemnice rosyjskich jednostek wojskowych


To było hmm… niełatwe spotkanie.

Emerytowany pułkownik inżynier D, mieszkający w urokliwej wiosce pod Wrocławiem, do 1979 r. był inspektorem technicznym urządzeń sanitarnych upoważnionym do kontroli nie tylko polskich jednostek wojskowych, ale także jednostek Armii Radzieckiej stacjonujących na terenie Polski. Miał specjalne pełnomocnictwa z samej Moskwy i wielu dowódcom radzieckim bardzo zależało na jego pozytywnej opinii – mogli przecież w każdej chwili zostać odwołani, a życie na dalekiej Syberii to jednak nie było to samo, co w „zachodniej” - dla nich - Polsce.
Z tego powodu pułkownik D. nie miał łatwego życia. Jego żona wspomina, że najczęściej Rosjanie zapewniali mu transport - wysyłali po niego helikopter bojowy, który lądował na pobliskich łąkach,  w którym zazwyczaj na inspektora czekał już pierwszy „poczęstunek”. Wieczorem, albo na drugi dzień, pułkownika przyprowadzało albo przynosiło do domu kilku rosyjskich żołnierzy. I tak przez lata…


Zatem nasze spotkanie z inspektorem, mimo, że był już na emeryturze, nie było łatwe. W końcu trafiliśmy na popołudnie powiedzmy – bardziej kontaktowe i usłyszeliśmy, że pułkownik D. widział na własne oczy wejścia lub wjazdy do podziemi na terenie jednostek radzieckich i kilka z nich mógł sobie przypomnieć.
Głównie były to betonowe wjazdy z wielkimi stalowymi drzwiami, podobne do hangarów lotniczych – wszystkie  miały być poniemieckie. 
Z tego, co zapamiętał, były to:

Krzywa – Krzywaniec: jadąc jak na Zgorzelec, po lewej stronie było miasteczko dla pracowników, dalej powinno być skrzyżowanie z kierunkiem na Bolesławiec, za nim, w lewo – skos miały znajdować się wjazdy do podziemi;

Borne – Sulinowo: wjazdy miały znajdować się za miasteczkiem, w kierunku jak na Darzec, czy Darzyce (zapewne chodzi o Nadarzyce – przyp. Red);

Szprotawa: na terenie lotniska, ok. 200-300 m od hangarów, po prawej stronie, miał znajdować się wjazd do podziemi;

Wrocław – Maślice: Rosjanie zaraz po wojnie zatrudniali w jednostce wyłącznie swoich obywateli lub jeńców niemieckich. Wjazd do podziemi miał być umiejscowiony z lewej strony kotłowni z kominem;

Inspektor wspominał coś też o potężnych bunkrach dla łodzi podwodnych znajdujących się między Jastrzębią Górą a Cetniewem, i w Świnoujściu.

Na tym rozmowa, powiedzmy, przerwała się. Kiedy próbowaliśmy do niej powrócić kilka tygodni później okazało się, że pułkownik D. już nie żyje.

W redakcji uważamy, że można jego słowa wziąć na poważnie. Swego czasu nasz zespół badawczy działał na Maślicach i rzeczywiście – po lewej stronie kotłowni było wejście do płytkich, sporych rozmiarów podziemi, w których przez jakiś czas kwaterowali żołnierze. Można zatem zakładać, że i w pozostałych przypadkach inspektor się nie mylił.

Z podobną „gościnnością” Rosjan spotkał się także swego czasu polski oficer kontrwywiadu, major S, który w ramach współpracy z „bratnią służbą” trafił do jednostki pancernej w pobliżu Bolesławca (Strachów – Pstrąże – przyp. Red.) – namiot „powitalny” ustawiony był zaraz za bramą jednostki; kiedy zrobiło się gorąco, bo było to latem, zapakowano wszystkich do gazików i po chwili jechali już szerokim tunelem, wzdłuż ustawionych przy jednej ze ścian czołgów, do niewielkiej kantyny znajdującej się w podziemiach. 


Niestety, po wytrzeźwieniu major S. nie był w stanie przypomnieć sobie żadnych szczegółów. Po przejęciu terenu jednostki przez polską administrację próbowano zresztą szukać tego tunelu, także przy pomocy naszej Redakcji, ale to już całkiem inna historia…

Zdjęcia:
- zalane podziemne koszary na Maślicach we Wrocławiu
- czołg w tunelu w Stępinie (www.beskid-niski-pogorze.pl)