Poszukujemy - Odkrywamy

Poszukujemy - Odkrywamy

piątek, 30 sierpnia 2024

Na początek...

Blog  Exploratora będzie raczej nietypowy.
Co jakiś czas pojawią się bowiem na nim informacje, które trafiły do redakcyjnego archiwum, ale z różnych przyczyn nasze zespoły badawcze już raczej nimi nie będą się zajmować.

Eksploracją zajmujemy się bowiem od wielu już lat, za nami setki przeróżnych przygód, spotkań i wyjazdów w teren i teraz, jak określił to obrazowo jeden z kolegów, jeżeli za tematem nie przemawiają sensowne dokumenty, to naszych szanownych czterech liter do samochodu, w celu weryfikacji, pakować już raczej nie będziemy.

Poza tym swego czasu Marek Dudziak, założyciel magazynu „Odkrywca”, zwrócił nam uwagę, że jest chyba lepiej kiedy temat „żyje” niż kiedy dogorywa na dnie archiwalnej szuflady…



I jeszcze kilka uwag: 
  • z oczywistych przyczyn musimy utajniać (RODO) nazwiska informatorów,
  • nie interesują nas opinie, czy ktoś uważa zdobyte przez nas informacje za prawdziwe czy nie,
  • jeżeli ktoś chce dołączyć do zabawy prosimy o kontakt mailowy: explorer@ant.biz.pl; podeślemy temat do opracowania (oczywiście inny niż te z bloga), a później zaprosimy do naszej piaskownicy.

Ahnenerbe – szkielety ludzkie do badań

Przepastne archiwa Exploratora zawierają wiele dokumentów, odnalezionych w przeróżnych miejscach, które poruszają niekiedy bardzo nietypowe tematy związane z historią II wojny światowej.

Wśród nich niewątpliwie wyróżnia się korespondencja związana z pozyskiwanie „dla celów badawczych” szkieletów ludzkich. I bynajmniej nie chodziło tu o ekshumację szczątków z cmentarzy czy miejsc pochówków!

Pod koniec 1942 r. na polecenie Heinricha Himmlera dyrektor wydziału anatomii na uniwersytecie strasburskim, SS-Haupsturmführer prof. dr Hirt, który był jednocześnie szefem instytutu badań naukowych Ahnenerbe, miał utworzyć dla celów badawczych zbiór ludzkich szkieletów.



Przy tym szczególny nacisk położono na zbiory czaszek, jak to określono - żydowsko – bolszewickich komisarzy, bowiem, jak dotąd, uczelnia ta miała do dyspozycji jedynie nieliczne czaszki żydowskie, których przebadanie nie dawało jednoznacznych naukowych efektów.

Szansą na powiększenie zbiorów miały być działania zbrojne na wschodzie Europy. W praktyce miało to polegać na tym, by Wehrmacht przekazywał schwytanych komisarzy Policji Polowej (Feldpozei), ta zaś miała natychmiast zameldować do instytutu o miejscu pobytu jeńców i podtrzymywać ich w przy życiu aż do pojawienia się specjalnego pełnomocnika. Taki upoważniony do specjalistycznych prac na rzecz Ahnenerbe młody lekarz lub student medycyny miał wykonać fotografie i pomiary antropologiczne tego człowieka, zebrać dane dotyczące jego pochodzenia i dane osobowe a później spowodować jego śmierć w taki sposób, by głowa nie została uszkodzona. Zaraz po tym miała ona zostać oddzielona od ciała i odesłana do Stuttgartu w płynie konserwującym w przeznaczonym do tego celu pojemniku metalowym.



Niewiele wiadomo o tym, jak w praktyce funkcjonowały te wytyczne, zwłaszcza na froncie, bowiem z czasem rozszerzono je na obozy koncentracyjne. Udało się odnaleźć jedynie nieliczne ślady tego zbrodniczego procederu, w tym jeden z dokumentów związanych z KL Auschwitz.

W połowie 1943 r. władze Ahnenerbe zostały poinformowane, że współpracownik instytutu – SS Haupsturmführer dr Bruno Beger zakończył właśnie działalność w KL Auschwitz.



Tym niemniej przygotował on dla potrzeb instytutu 115 osób, w tym 79 Żydów, dwóch Polaków, cztery osoby pochodzenia azjatyckiego i 30 Żydówek. Zostali oni umieszczeni w budynku szpitalnym na terenie obozu i poddani kwarantannie. W piśmie sugerowane jest szybkie przeniesienie tych ludzi do obozu Netzweiler z powodu zagrożenia wybuchem epidemii w KL Auschwitz. By nie dopuścić do ewentualnego przeniesienia zarazy proszono by z Netzweiler zostały dosłane czyste ubrania więzienne…



Dalsze losy wyselekcjonowanych więźniów nie są znane, podobnie jak powojenne losy makabrycznych „zbiorów” Ahnenerbe.

  Zdjęcia:Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, Wikipedia

czwartek, 27 czerwca 2024

Podwodne fabryki zbrojeniowe!

Pod koniec II wojny światowej gospodarka zbrojeniowa Rzeszy podlegała Albertowi Speerowi, który, rozumiejąc potrzeby przemysłu, starał się usilnie o zwiększenie ilości siły roboczej w przedsiębiorstwach jego resortu. Na tym tle dochodziło do pogłębienia różnicy zdań między Himmlerem a Speerem. Speer bowiem nie aprobował planów budowy przez SS nowych, konkurencyjnych przedsiębiorstw zbrojeniowych; Himmler bowiem, wykorzystując władzę nad więźniami, zmierzał do wzniesienia w podległych SS obozach koncentracyjnych nowoczesnych wytwórni uzbrojenia wojsk lądowych. 


Po zamachu na Hitlera całkowite kierownictwo nad nowymi rodzajami broni (w tym rakietowej) przejęło SS. W dokumencie z 4 marca 1944 Göring stwierdzał:

“Jeśli chodzi o utworzenie bezpiecznych przed nalotami miejsc produkcji w dużych jaskiniach i nowych sztolniach - wymagane roboty budowlane zleci Ministerstwo Uzbrojenia i Produkcji Wojennej Reichsführerowi SS. Reichsführer SS przekaże przeprowadzenie wymaganych prac budowlanych Szefowi Głównego Zarządu Gospodarczego SS - Obergruppenführerowi i generałowi Waffen SS Pohlowi, i ustali jako osobę odpowiedzialną SS Gruppen - Führera i generała - leutnanta Waffen SS Dr. Inż. Kammlera. Reichsführer SS dostarczy wystarczającą ilość więźniów do prac pomocniczych przy budowach i produkcji”.

Pod zarządem Kammlera powstała, obok Nardhausen, cała sieć podziemnych miejsc produkcji; między innymi montaż końcowy samolotów odbywał się w co najmniej ośmiu takich obiektach. Z czasem Kammler stał się główną osobą decyzyjną w sprawie przenoszenia produkcji w miejsca bezpieczne przed bombardowaniem. 


Natomiast jego szef – Heinrich Himmler, podsyłał mu co jakiś czas nowe pomysły w tym – budowy… podwodnych fabryk zbrojeniowych! Potwierdza to odnaleziona w niemieckich archiwach notatka, w której Himmler pisze do swojego podwładnego: „Uważam, że trzeba się zastanowić nad budową podziemnych fabryk jako podwodnych”! 


Innowacja miała polegać na tym, że zamiast skały lub warstwy ziemi zabezpieczającej przed bombardowaniami, warstwę ochronną miała stanowić woda. Nie wiadomo jednak, czy pomysł został kiedykolwiek gdziekolwiek wykorzystany...

czwartek, 28 marca 2024

Ukrycie przy leśniczówce

 Dokument jest bardzo starannie napisany. I precyzyjny. I na dodatek zawiera „typowe” elementy związane z podobnymi sytuacjami. Czy prawdziwy? Nikt tego jak dotąd na serio nie zweryfikował.

„Uzyskano informacje pośrednie pochodzące od nieżyjącego już więźnia obozu w Rogoźnicy – ob. Szydłowskiego, z których wynika, że w czasie likwidacji obozu Niemcy wywieźli dokumentację i złoto zapakowane w skrzyniach, które ukryli we wsi (X*) pow. Kamienna Góra, na cmentarzu, pod murem, naprzeciwko budynku więzienia, oraz pod pobliskim lasem przy spalonej leśniczówce.

Więźniów biorących udział przy tym ukryciu rozstrzelano 20 km. dalej. W grupie tych więźniów miał też być Szydłowski, który po otrzymaniu postrzału upadł do rowu, z którego później wydostał się przed zasypaniem mogił i ukrył się w lesie. Za dwa dni na ten teren wkroczyła Armia Radziecka dzięki czemu on ocalał. Miejsce to zlokalizowano, lecz badań nie podjęto. Uzyskano za to informację, że grupa turystów z NRD penetrowała rejon spalonej leśniczówki, inna zaś grupa odkopała we wsi (X*) w obecności sołtysa ob. Lulek kasetę z nieznaną zawartością, która była ukryta na jego polu pod stertą kamieni.”


(X*) - to wioska na Dolnym Śląsku. Jako, że opis jest dosyć dokładny jej nazwę chętnie ujawnimy osobom, lub ekipom, która przedstawią sensowny sposób dotarcia do ukryć, zwłaszcza, że mogą one zawierać unikalne dokumenty i artefakty z obozu Gross-Rosen.

explorator@ant.biz.pl

czwartek, 18 stycznia 2024

Legendy Eksploracji

 Niestety odchodzą. Po Stanisławie Siorku, Leszku Adamczewskim i Józefie Piszczku na początku stycznia do Krainy Wiecznej Eksploracji przeszedł  Włodzimierz Kucia, jeden z pierwszych prezesów Polskiego Towarzystwa Eksploracyjnego z siedzibą we Wrocławiu.


Był absolwentem Wydziału Elektroniki Politechniki Wrocławskiej i grotołazem (założył między innymi Towarzystwo Badań Podziemi), a także mistrzem przetrwania – potrafił przeżyć miesiąc przy niewyobrażalnie nikłych środkach finansowych.

Działał też na polu zawodowym - współpracował między innymi przy konstruowaniu próbników i sond montowanych w Instytucie Badań Kosmicznych we Wrocławiu.

To także dzięki  jego staraniom powstało przed laty wrocławskie PTEkspl. które, przy jego nadzwyczajnym zaangażowaniu, mogło przeprowadzić wiele akcji weryfikacyjnych. Do najbardziej interesujących  z pewnością można zaliczyć pierwsze badania poniemieckich a później porosyjskich koszar na wrocławskich Maślicach, odkopanie nieznanego wcześniej chodnika na Twierdzy Kłodzkiej, zorganizowanie ekspedycji naukowej badającej szczątki ludzkie odnalezione w Lubiążu, czy badanie studni w zamku w Janowcu, w której obok nielicznych artefaktów z dawnych lat znaleziono kilkaset niewybuchów i niewypałów z II wojny światowej.


Przy tym Włodek był niezwykle skromnym i pracowitym badaczem archiwów; wyniki notował odręcznie w swoich zeszytach, a później mało kto był w stanie je odczytać…

Spoczął na cmentarzu w Porębie na Śląsku.





Na zdjęciach:

- Oczyszczanie chodnika w Twierdzy Kłodzkiej

- Niewybuchy ze studni w Janowcu (zdjęcie z prasy lokalnej)

- Badanie studni w Lubiążu

- Badanie podziemi browaru w Sobótce Górce