Na początku kwietnia 1951 r. do ówczesnego Urzędu
Bezpieczeństwa zgłosił się Kazimierz Stawicki składając „Doniesienie
obywatelskie”. Kilka dni wcześniej spotkał bowiem swojego kolegę o nazwisku
Klekociuk, który osobiście widział, jak w ostatnich dniach wojny Niemcy
przywozili coś przykrytego ubraniami roboczymi do budynku przylegającego
bezpośrednio do fabryki celulozy w Jeleniej Górze. Samochody te rozładowywali
sami Niemcy, nie dopuszczając w pobliże nawet robotników przymusowych
pochodzących z innych krajów. Klekociuk zauważył, że były tam między innymi
blachy z metali szlachetnych.
Rozpoczęto sprawdzanie tych informacji – okazało się, że
dokumentacja techniczna „Zelwolle Phrix” została wywieziona z zakładu pod
koniec 1944 i w styczniu 1945 r., najpierw do Hamburga, a później, wskutek
bombardowań tego miasta – do Melln nad Elbą. Po przejściu frontu i zajęciu
zakładu przez wojska radzieckie niemieccy inżynierowie zapakowali pozostałą
część dokumentacji w paczki, które zostały wysłane w głąb Rosji. Po przejęciu
fabryki przez administracje polską na terenie pozostały tylko resztki papierów,
które trafiły do archiwum Fabryki Wiskozy.
Interesujące jest jednak to, że dyrektor techniczny „Zellwolle
Phrix” dr Keisser był widywany w okolicach zakładu jeszcze na początku maja
1945 r.
W trakcie przesłuchań świadków ustalono, że dr Keisser i
inni wyżsi inżynierowie fabryki część dokumentów mieli zabezpieczyć w trzech
zamkniętych kasach pancernych. Kasy te miały zostać zatopione w stawie obok
Szpitala Miejskiego w Jeleniej Górze. Inne ustalenia mówiły, że były to skrzynki
z blachy kwasoodpornej, a obok dokumentacji miała się w nich znajdować platyna.
W związku z brakiem konkretnych danych wstrzymano wówczas
dalsze poszukiwania…
Na zdjęciach:
- przedwojenny folder przedsiębiorstwa Phrix
- Celwiskoza z opracowania Z. Wąsik i Z. Adamskiego