Poszukujemy - Odkrywamy

Poszukujemy - Odkrywamy

poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Skarb ze Zgorzelca

 „W dniu dzisiejszym (16 lipca 1947 r. – przypis Redakcji) zgłosił się do Zarządu Miejskiego portier tutejszego Muzeum, narodowości niemieckiej, Hendler Bernard i zawiadomił, że żona jego Hendler Margareta chce zdradzić jakąś tajemnice dotyczącą Muzeum.
Ob. Kozłowski (kierownik Działu Ogólnego Zarządu Miejskiego – przypis Redakcji) natychmiast zawiadomił Burmistrza ob. Turleja Leona i razem z nim udał się celem przesłuchania Margarety Hendler. W wyniku przesłuchania wymieniona oświadczyła, że w okresie ewakuacji Niemców ze Zgorzelca w roku 1944, w nocy, słyszała jakiś rumor w piwnicy i jak stwierdziła, archiwista tutejszy Niemiec Pietsch wraz ze stolarzem zakopali w kupie piasku w piwnicy jakieś rzeczy. Na pytanie co tam robili wymieniona oświadczyła, że nie wie. Wobec tego Burmistrz miasta osobiście zameldował o tym Staroście Powiatowemu, który wydelegował swego przedstawiciela w osobie Kierownika Referatu Kultury i Sztuki ob. Galanta Adolfa i upoważnił do komisyjnego wydobycia i otwarcia zakopanej skrzyni.

Po wydobyciu i otwarciu trzech skrzyń stwierdzono ich zawartość, którą zapisano w niniejszym protokole.”

W skrzyniach znajdowały się złote zegarki, pierścionki, złote monety, paramenty liturgiczne i srebrne tace. Uwagę zwracały zwłaszcza złote monety umieszczone w 45 kopertach – było ich w sumie 401! Zważone z innymi precjozjami ważyły w sumie ponad pięć kilogramów.

Całość, po zaprotokołowaniu została spakowana i przewieziona do siedziby Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Następnie ze Zgorzelca trafiła do WUBP we Wrocławiu, skąd złoto i precjozja przekazano do Biura Finansowego MBP.

No i zaczęły się problemy, bo złoto po drodze… „zaginęło”. Ministerstwo Kultury i Sztuki zwróciło się w tej sprawie do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a z otrzymanych odpowiedzi udało się ustalić, że znalezione w Zgorzelcu przedmioty zostały wydane delegatowi Ministerstwa Skarbu, który zawiózł je do Warszawy. Dlatego też w marcu 1948 r. Główny Inspektor Ochrony Skarbowej zwrócił się do Departamentu III Ministerstwa Skarbu z prośbą o zwrot zabranych przedmiotów, otrzymał jednak odpowiedź, że… w Ministerstwie Skarbu sprawa nie jest znana!

Złoto ze Zgorzelca rozpłynęło się zatem w chaosie pierwszych lat powojennych.

poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Miłków – ukryte archiwum

 „Na podstawie zeznań świadka, obywatela Konrada Jancewicza, zamieszkałego we Wrocławiu, miejscem ukrycia rzekomych kosztowności i archiwum ma być podziemie kaplicy usytuowanej na terenie Państwowego Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Miłkowie.

Teren ten do czasów wojny należał do rodziny Ribentropa.

Przeprowadzona rozmowa z dyrektorem zakładu Jerzym Skowrońskim potwierdza wersję o rzekomo ukrytych w rejonie tego zakładu wartościowych przedmiotach z okresu II wojny światowej.

Obywatel Jancewicz oświadczył, iż powyższe informacje uzyskał od obywatela RFN poznanego wczasie jego pobytu w tym kraju u rodziny nazwiskiem Sander. Osobnik, który przekazał informację o ukryciu przedmiotów do 1945 r. mieszkał w Miłkowie i był świadkiem ich ukrycia. Miał od rzekomo dać do zrozumienia obywatelowi Jancewiczowi, by przedmioty wartościowe zachował dla siebie, a do RFN dostarczył znajdujące się tam archiwum z okresu II wojny światowej.

Poszukiwanie a zarazem potwierdzenie danych informacji jest bardzo trudne ze względu na ukształtowanie i rozległość terenu”.

Tyle dokument. W rzeczywistości pałac, w którym po wojnie utworzono dom opieki należał do hrabiego Bernharda von Matuschka. Niepotwierdzone dokumenty wspominają też o rzekomych ukryciach na zboczach góry Grabowiec w pobliżu Miłkowa.