„W dniu dzisiejszym (16 lipca 1947 r. – przypis Redakcji)
zgłosił się do Zarządu Miejskiego portier tutejszego Muzeum, narodowości niemieckiej, Hendler
Bernard i zawiadomił, że żona jego Hendler Margareta chce zdradzić jakąś
tajemnice dotyczącą Muzeum.
Ob. Kozłowski (kierownik Działu Ogólnego Zarządu
Miejskiego – przypis Redakcji) natychmiast zawiadomił Burmistrza ob. Turleja
Leona i razem z nim udał się celem przesłuchania Margarety Hendler. W wyniku
przesłuchania wymieniona oświadczyła, że w okresie ewakuacji Niemców ze
Zgorzelca w roku 1944, w nocy, słyszała jakiś rumor w piwnicy i jak
stwierdziła, archiwista tutejszy Niemiec Pietsch wraz ze stolarzem zakopali
w kupie piasku w piwnicy jakieś rzeczy. Na pytanie co tam robili wymieniona
oświadczyła, że nie wie. Wobec tego Burmistrz miasta osobiście zameldował o tym
Staroście Powiatowemu, który wydelegował swego przedstawiciela w osobie
Kierownika Referatu Kultury i Sztuki ob. Galanta Adolfa i upoważnił do komisyjnego
wydobycia i otwarcia zakopanej skrzyni.
Po wydobyciu i otwarciu trzech skrzyń stwierdzono ich zawartość, którą zapisano w niniejszym protokole.”
W skrzyniach znajdowały się złote zegarki, pierścionki, złote monety, paramenty liturgiczne i srebrne tace. Uwagę zwracały zwłaszcza złote monety umieszczone w 45 kopertach – było ich w sumie 401! Zważone z innymi precjozjami ważyły w sumie ponad pięć kilogramów.
Całość, po zaprotokołowaniu została spakowana i przewieziona do siedziby Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Następnie ze Zgorzelca trafiła do WUBP we Wrocławiu, skąd złoto i precjozja przekazano do Biura Finansowego MBP.
No i zaczęły się problemy, bo złoto po drodze… „zaginęło”. Ministerstwo Kultury i Sztuki zwróciło się w tej sprawie do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a z otrzymanych odpowiedzi udało się ustalić, że znalezione w Zgorzelcu przedmioty zostały wydane delegatowi Ministerstwa Skarbu, który zawiózł je do Warszawy. Dlatego też w marcu 1948 r. Główny Inspektor Ochrony Skarbowej zwrócił się do Departamentu III Ministerstwa Skarbu z prośbą o zwrot zabranych przedmiotów, otrzymał jednak odpowiedź, że… w Ministerstwie Skarbu sprawa nie jest znana!
Złoto ze Zgorzelca rozpłynęło się zatem w chaosie pierwszych lat powojennych.